czwartek, 2 marca 2017

Strachy na lachy

Czyli jak pomóc Dziecku przezwyciężyć strach.


Przychodzi taki moment w życiu małego człowieka, że nagle zaczyna bać się dosłownie wszystkiego. Opowiem Wam na naszym przykładzie i przejawach, przyczynach i podpowiem jak pomóc malcowi sobie z tym poradzić. Nie jestem ani psychologiem, ani terapeutą, a jedynie przyszłą pielęgniarką, zapożyczając z ang. "nurse in training" ;-P To będzie więc moja osobista opinia, prawdopodobnie ameryki nie odkryję, mam też świadomość że każde dziecko jest inne i różnie reaguje na otaczający Go świat. Mimo wszystko, jeśli nie zniechęcił Was przydługi wstęp i to co w nim zawarte, będzie mi bardzo miło jeśli przeczytacie to, co będzie dalej :) 

Ja i Hania miałyśmy kilka takich epizodów, na różnych etapach rozwoju i w różnych sytuacjach życiowych. 
Na początku trzeba sobie uświadomić, że lęk jest częścią dorastania i towarzyszy człowiekowi już od pierwszych dni aż do końca życia. A to jak dziecko nauczy się radzić sobie ze strachem rzutuje na jego osobowość i na to jak będzie sobie z nim radził jako dorosły. Ale dobra, do rzeczy!

Jako kilkumiesięczny bobas, po którymś skoku rozwojowym, H. dopadł tzw. "kryzys ósmego miesiąca". Polegało to na tym, że każde moje zniknięcie Jej z oczu powodowało wybuch płaczu, podobnie jak wiekszość rzeczy, które były nie po Jej myśli. Słyszałam wtedy często: "O, terrorek się zaczyna". Owszem, ale czy przeszło Wam przez myśl, że podłożem dla tego terroru jest strach? Jakoś nie mogłam się pogodzić z faktem, że moje niemal roczne Dziecko robi to wszystko dla czystej przyjemności, więc szukałam i szukałam, aż znalazłam odpowiedź. Na skutek wzrostu mobilności (czyt. raczkowanie) Dziecko zyskuje nowe możliwości poznawania świata wokół, choćby może dostać się tam, gdzie wcześniej nie mogło. I razem z radością i ciekawością w parze idzie lęk. Przecież nawet my, dorośli boimy się czasem tego, czego nie znamy! A dzieci inaczej postrzegają rzeczywistość, w cieniu łazienki widzą np potwora, w kartonie świetną kryjówkę itp. itd.

Dlatego chcą, żeby w tych trudnych dla nich chwilach Mama była obok. Na wszelki wypadek. Żeby przegoniła tego potwora z łazienki. Żeby można było się w Nią wtulić kiedy coś przestraszy. Żeby można Jej było pokazać jaki fajny jest ten nowo odkryty zakamarek, odkurzacz, albo przybory kuchenne. A jak to możliwe jeśli Jej nie ma obok? 

I to stąd biorą się te zachowania, które my nazywamy terrorem. Nie mówię, że Mama czy Tata ma być na każde zawołanie. Nie mówię, że wszystkie, ani nie szukam usprawiedliwienia, ale zanim następnym razem powiecie "mały terrorysta" i po raz kolejny zignorujecie, zastanówcie się czy to może nie przez strach. Dziecko nie umie radzić sobie z emocjami tak dobrze jak dorosły, więc rolą rodzica jest pomóc mu poradzić sobie i przezwyciężyć ten strach. Może być też tak, że maluch sam nie wie czego chce, co z resztą jest dość częste... ;)

Strach, np. przed nowym miejscem albo obcymi osobami może być powodem niegrzecznego zachowania. Są dzieci, które wszystkim chętnie wskakują na ręce od razu, a są takie, które potrzebują czasu. A większość ludzi zamiast poczekać i dać się dziecku oswoić od razu albo chce brać na ręce, albo za ręce itd, a maluch czuje wtedy, że robi się coś wbrew niemu, jego sfera osobista (choć nie zdaje sobie sprawy z Jej istnienia tak do końca) zostaje naruszona. Stąd bierze się płacz i niechęć do "intruza", na której przełamanie potrzeba czasu. Nie miejmy pretensji do dziecka, że nie chce isć na rączki do "cioci", bo "ciocia" to najlepsza koleżanka Mamy. Oczywiście, że ta ciocia nie che zrobić nic złego, jednak trzeba dziecku pozwolić się przyzwyczaić. To pomoże malcowi zminimalizować strach.

Tak samo jeśli chodzi o nowe miejsca. Bo są takie, gdzie dziecko czuje się niepewnie mimo, że bywa tam często i wtedy cały czas najchętniej tuliłoby się do Mamy, bo Mama = bezpieczeństwo. Mnie i Hani też tak się zdarzyło i usłyszałam wtedy, że rozpieszczona, że nic nie mogę bez Niej zrobić, nawet do kibla iść, że mam przekichane z takim dzieckiem, ze to musi być męczące. 

NIE!

Znam swoją Córkę i wiem, kiedy chce mi zagrać na nosie, a kiedy zwyczajnie się boi i nie mam zamiaru zostawiać Jej z tym samej. I będę Ją tulić, kiedy Ona nie chce się ode mnie odkleić, bo się BOI. 

Wiem z własnego doświadczenia, jakie to ważne kiedy Mama czy Tata jest blisko kiedy się czegoś boję, bo sama byłam Dzieckiem, które potrzebowało dużo przytulania. Nie chcę wychować H. na ciepłe kluchy, ale nie chcę też żeby czuła się pozostawiona sama w sobie. Każdy świadomy rodzic wie, że budowanie więzi z Dzieckiem jest niesamowicie ważne. I szczerze powiedziawszy, nie obchodzi mnie zdanie kogoś, kto chce mi dawać rady nie znając mojego Dziecka, kogoś kto chce uchodzić za eksperta od wychowywania.

Bo nie ma uniwersalnej metody na Dziecko, każde jest inne a rolą rodzica jest wychowanie Go na szczęśliwego, bogatego - ale w mądrość i wartości człowieka. 

Rodzic jest po to, by być dla Dziecka. Mimo, pomimo i wbrew.